21.05.2005 :: 22:18
Nie wiem za bardzo co mam pisać !!! Jestem smutna, bo mama oddała mojego ukochanego psa. Poprostu niktomu nic nie mówiąc dała go znajomym.... Zawsze chciałam mieć tego psa. To było moje najwieksze marzenie !!! Namawiałam tate żeby mi go kupił z 4 miesiące... może i dłużeć. Gdy się zgodził myślałam,że umre z zachwytu !! Nie cieszyłam sie tak nawet gdy miałam jechac do Sadlinek ( jest to wieś gdzie mieszka moja zajefajna rodzinka: kuzynki no i kuzyni, bardzo lubie tam jeździć bo zawsze jest się z czego pośmiać ). Byłam taka szczęśliwa!!! Skakałam tańczyłam i spiewałam z radości ( no może nie dosłownie... )Takiej szczęśliwej to mnie chyba nikt nigdy jeszcze nie widział !!! I tu nagle co?? ... mama wchodzi do mieszkania i mówi,że Aresa juz nie ma !!! Od razu łzy napłyneły mi do oczu. Płacz ..... telefon do taty. W telewizji leciała akurat komedia. Nie chciało mi się już jej ogladać, poszłam do swojego pokoju i trzasnełam drzwiami !! Postanowiliśmy z tata że robimy strajk głodowy. Nic nie będziemy jeść dopóki Ares nie wróci !!! Tak samo nic nie zrobimy na podwórku.. nie skosimy trawy itp. Nie wiem czy to zadziała ale mam taka nadzieje !! bo nie wytrzymam długo bez jedzenia !! Dzis jeszcze bardzej mama mnie wkurzyła. Siedze sobie przy kompie i czytam notke mojej siostry gdy nagle słysze " Ares ma tam dobrze ... duże podwórko. Dzieci Renaty nie chcą już go oddać. Przyzwyczaiły się. A wiesz jak na niego wołają?? ...Pieszczoch... " O matko jak to usłyszałam to o mało co bym sie nie poryczała. Przed oczami zobaczyłam Aresa jak bawi sie z innymi dziecimi... jak one go przytulają... głaszczą !!! To jest mój pies i serce mnie boli gdy pomyśle,że zamiast mnie bawia się z nim inne dzieci On jest jak wielka pluszowa zabawka .... i bardzo mi go brakuje. Założyłam buty i szybko wyszłam z mieszkania. Szłam ulica i płakałam. Poszłam do Pauliny. Jak zawsze mnie pocieszyła. Od razu humor mi wrócił lecz nadal myslałam o moim piesku... Mam nadzieje ze mój strajk pomoże i Ares wróci do mnie